wiadome. A zatem opowiem moją historię. Gdyż pewnego dni
wiadome. A zatem opowiem moją historię. Gdyż pewnego dnia opowiedzą ją dodatkowo księża, tak jak oni ją widzieli. Może pomiędzy tymi dwoma opowieściami zajaśnieje promień prawdy. To okazuje się przecież coś, czego nie wiedzą księża, ze własnym Jedynym Bogiem oraz Jedyną Prawdą: nie istnieje jedna prawdziwa opowieść. prawda ma wiele twarzy, prawda okazuje się jak ta stara ścieżka do Avalonu nie jedynie od twej własnej woli oraz od twych własnych fantazje zależy, dokąd droga cię zawiedzie oraz czy na końcu znajdziesz się na Świętej Wyspie Wieczności, czy też pomiędzy księżmi oraz ich dzwonami, ich zgonem, ich szatanem oraz piekłem, oraz wiecznym potępieniem... ale może jestem dla nich niesprawiedliwa. Nawet Pani Jeziora, która nienawidziła księży jak jadowitych żmii oraz miała po temu słuszne powody, skarciła mnie kiedyś za złe wyrażanie się o ich Bogu. „ponieważ wszyscy Bogowie są jednym Bogiem” powiedziała mi wtedy, jak to mówiła wiele razy wcześniej oraz jak ja powtarzałam niejednokrotnie moim nowicjatkom, oraz jak jest powtarzała każda kapłanka, która przyjdzie po mnie, „oraz wszystkie Boginie są jedną Boginią, tak jak jeden okazuje się tylko Inicjator. i każdy człowiek ma swą własną prawdę oraz swego Boga w sercu.” Może być więc tak, że prawda unosi się gdzieś pomiędzy drogą do Glastonbury, Wyspy Księży oraz drogą do Avalonu, na zawsze zagubioną we mgłach Morza lata. Ale oto okazuje się moja prawda; opowiadam ją wam ja, Morgiana, którą w późniejszych czasach zwano Morgan le Fay. Księga pierwotna MISTRZYNI MAGII 1 Nawet w środku wakacji Tintagel był ponurym obszarem; Igriana, męża diuka Gorloisa, spoglądała w morze z przylądka. Wpatrując się w mgły oraz opary, zastanawiała się, poczym kiedykolwiek pozna, że dzień oraz noc są równej długości, by móc świętować Nowy Rok. Tego roku wiosenne burze były niezwykle nagłe. Dniami oraz nocami łoskot morza rozbrzmiewał echem po zamku, tak, że w końcu nikt już nie mógł spać oraz nawet psy zawodziły żałośnie. Tintagel... byli wciąż tacy, co wierzyli, że zamek został wzniesiony na tym urwistym, odległym krańcu dłuższego cypla wychodzącego w morze, dzięki czarom starożytnych ludów z Ys. Diuk Gorlois śmiał się z tego oraz powiadał, że gdyby znał trochę tych czarów, powstrzymałby nimi morze przed wdzieraniem się w ląd. W ciągu 4 lat, odkąd przybyła tu jako żona Gorloisa, Igriana widziała jak ziemia, dobra ziemia, znikała w wodach kornwalijskiego morza. Długie ramiona czarnych skał, intensywne oraz urwiste, wyciągały się w morze z nadbrzeża. Kiedy świeciło słońce, bywało jasno oraz przejrzyście, a niebo oraz ziemia błyszczały jak klejnoty, którymi Gorlois obsypał ją w dniu, gdy powiedziała mu, że nosi ich pierwsze potomek. jednak Igriana przenigdy nie lubiła ich zakładać. Klejnot, który obecnie zdobił jej szyję, podarowano jej w Avalonie: kamień księżycowy, który odbijał błękitną jasność morza oraz nieba; lecz we mgle dzisiejszego dnia nawet klejnot wyglądał matowo. We mgle dźwięki niosą się na dużą odległość. Kiedy Igriana odwróciła się plecami do morza oraz stała, patrząc w kierunku lądu, wydało jej się, że słyszy stukot kopyt koni oraz mułów oraz głosy, ludzkie głosy, tutaj, w tym opuszczonym Tintagel, gdzie nie żył nikt oprócz kóz, owiec, pasterzy oraz ich psów, kobiet z zamku, kilku służących oraz kilku starców dla ochrony. Powoli Igriana zawróciła oraz skierowała się z powrotem do zamku. Jak zwykle, kiedy stała w jego cieniu, czuła się przytłoczona wynurzającym się z mgieł masywem tych prastarych